Teren

Kana

18.02.09

Kiedy weszłam do stajni, Etnies stała spokojnie w swoim boksie. - Hej! Pojedziemy do lasu? - Przywitałam się i pogłaskałam Etnies. Wzięłam ją z boksu i zaprowadziłam pod stajnie. Wyczyściłam. Kiedy czesałam jej grzywę pomyślałam że jak będzie tylko ciepło trzeba umyć Etnies wodą. Po takiej kąpieli wyglądała by o wiele ładniej.
Po założeniu siodła i ogłowia, wsiadłam na nią i pojechałyśmy. Patataj!
Kiedy wjechałyśmy w las zaczęłam jechać kłusem, żeby szybciej dojechać na trasę wybraną przeze mnie. Kiedy tak kłusowałyśmy nagle z jakiejś norki wybiegła mysz! Etnies się spłoszyła i stanęła na tylnych nogach a ja cudem się utrzymałam. Zaraz kiedy stanęła na ziemi, szybko z niej zeskoczyłam i starałam się uspokoić. Później jeszcze raz stanęła dęba, ale to był już ostatni raz. Kiedy już nie stawała dęba podeszłam do niej i zaczęłam ją głaskać i uspokajać. - Spokojnie to tylko myszka, spokojnie... - powtarzałam, a ona z czasem się uspokoiła. Kiedy uznałam że jest już spokojna ruszyłam dalej. Do trasy zostało już tylko kilka metrów. Ustawiłam ją przed pierwszą przeszkodą i ruszyłam z galopu. Przeskakiwałyśmy różne pieńki i zwalone kłody. Na koniec postanowiłam spróbować przeskoczyć mały strumyk. Najpierw przeszłam przez niego stępem i tak kilka razy obeszłyśmy go. Potem ustawiłam się z nią naprzeciw strumyka i ruszyłam z galopu. Przed strumykiem szepnęłam jej do ucha - Etnies uda nam się - i pięknie przeskoczyłyśmy. Po skoku jechałyśmy kawałek stępem a ja ciągle ją chwaliłam, ponieważ(nie wspomniałam o tym jeszcze) był to mój pierwszy strumyk:) Potem jeszcze przeskoczyłyśmy strumyk i kilka kłód. I tak po takim terenie pojechałyśmy na łąki. Był piękny widok ponieważ zaczął się zachód słońca! Po powrocie wyczyściłam Etnies i odstawiłam ją do boksu...