Krótka lonża

Kana

29.08.09

Weszłam do nowiutkiej stajni - Witaj ślicznotko - Etnies podniosła łeb i parsknęła przyjaźnie. - I jak tobie się tutaj podoba? - spytałam się jej. Etnies trąciła mnie łebkiem. - Musisz być bardzo samotna, ale nie martw się, będziemy często odwiedzać Nautikę i jej klaczki - pogłaskałam ją - a teraz chodź na lonże - powiedziałam i weszłam do jej boksu. Założyłam kantar i wyprowadziłam ją na zewnątrz. Tam ją szybko wyczyściłam i dopięłam lonże. Poszłyśmy na round-pen. Etnies obserwowała dokładnie nowe otoczenie. Otworzyłam bramkę do round-pen'a i wprowadziłam tam siwą. Po zamknięciu, ustawiłam się na środku i popędziłam Etnies.

Na początek stęp. Klacz szła powoli, trochę rozproszona nowym otoczeniem. Co troszkę się do niej odzywałam, żeby wiedziała że jest na treningu. Popędziłam ją jeszcze troszkę, żeby ruszyła żwawiej. Etni 'obudziła' się i ruszyła szybkim krokiem. Po 10 minutach, zmieniłam kierunek. Etnies zwracała uwagę na każdy dźwięk. Była bardzo skupiona. Zacmokałam żeby ruszyła kłusem. Zarzuciła łbem i bryknęła. Skarciłam ją głosem. Od razu się uspokoiła i później szła już równym kłusem. Od czasu zacmokałam, bo znów wydawała się jakaś rozkojarzona. Zmieniłam kierunek. Po 5 minutach zacmokałam, żeby zagalopowała. Znów zarzuciła łbem, ale nie bryknęła. Na początku troche się ociągała, ale uderzyłam drugą końcówką lonży w ziemie i skupiła się na mnie. Po 10 minutach zmieniłam kierunek i po kolejnych 10 minutach kazałam jej zwolnić do stępa. Porządnie ją rozstępowałam i zatrzymałam.

Pogłaskałam ją i dałam marchewkę. Wróciłyśmy przed stajnie. Wytarłam ją z potu i kurzu, schłodziłam nogi i zaprowadziłam na padok.