Forum  Strona Główna



 

święta u Noj-Nojki BY NOJ-NOJKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> I Boks
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nautika
Właścicielka



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:01, 11 Sty 2009    Temat postu: święta u Noj-Nojki BY NOJ-NOJKA

23 grudnia
Jakiś dźwięk, jakieś poruszenie..
-Śmierć budzikom! – wydarłam się. Wstawanie o 6 rano zawsze było i będzie dla mnie nie ludzkie. Spojrzałam w lustro
-Kobieto, jak ty wyglądasz! Ogarnij się!
Poszłam do łazienki. O przepraszam, powlokłam się do łazienki. Dobra, szybki prysznic jakoś mnie obudził. Suszymy się, układamy włosy, smarujemy.. A potem ubieramy. Skoro wyglądamy normalnie, to po cichutku schodzimy na dół
-Skrzyyp
-Cholerny stopień! Wszystkich obudzi..
W stajni słyszałam ciche chrupanie. Reszta koni jeszcze spała. Po cichutko weszłam.
-Hm, namioty mają być o 11, a dziewczyny o 13. Mam nadzieję, że zdąże.
Poszłam po słomę i zaczęłam rozkładać w pustych boksach. Sprawdziłam czy poidła działają. Później nakarmiłam konie i przy okazji do pustych boksów też dałam siano. I tak minęły 1,5 godziny.
-Jak dziewczyny przyjadą i zobaczą ten bałagan w stajni to nie będzie fajnie..
Wszystko zniosłam obok siodlarni i również z niej wszystko wyciągnęłam na wierzch. Poszłam po miotłę. Długo nie mogłam jej znaleźć, ale w końcu się udało. Zaczęłam zamiatać.
-Matko, kiedy ja tu ostatnio robiłam porządki? – to było pytanie retoryczne
Później siodlarnie skropliłam wodą, umyłam okienka i ją całą. Gdy zabrałam się za siodła przyszła Nirvana
-Będziesz na wigilii?
-Wiesz co, jeszcze zobaczę. Wypuścisz moje konie na wybieg jakby mnie nie było?
-Jasne.
Rozłożyłam stojak i położyłam na nim siodło StarMoona. Mydełko, woda, olej, gąbka.. Chyba wszystko. Zaczęłam czyszczenie. Po pucowaniu, czyszczeniu i ścieraniu skończyłam i odłożyłam siodło na wieszak. To teraz Al Erlo. No ta sama czynność. Później ogłowia. Stwierdziłam, że wyczyszczę troszkę siodła dziewuch. Niech się cieszą. Skończyłam siodła Nirv.
-Rany, chyba zatrudnię drugiego stajennego
-Świąteczne porządki? – spytała Goś
-Nom niestety. Trochę późno się za nie zabrałam. Będziesz?
-Hm, no jasne. Może pomóc?
-Uratujesz mi życie!
I tak Goś wzięła siodła Goldi, a ja Arabiki. Potem Grzywy i Zolki. Goś zaczęła partie Lucy i Fiolka.
-Może pójdę po kogoś – zaproponował Goś’owy
-Wspaniały pomysł – odpowiedziałam zmęczona
Goldi przyszła z promienną miną.
-Ty się tak nie ciesz, nie wiesz jeszcze co cię czeka
Goldi zaczęła siodła Suey, a potem Juchulca.
-Skończycie Arabianki i resztę?
-No ok.
-Dostaniecie za to dodatkową porcję barszczu!
-Oh, dziękujemy za twą hojność
Kiedy w końcu doczłapałam się do ujeżdżalni zaczęłam układać drągi i stojaki w jedno miejsce. Część też przeniosłam na parkur.
-Zaczyna się tu robić coraz mniej miejsca – pomyślałam
Zauważyłam samochód
-Ah to już 11..
Po zaniesieniu wraz z miłymi panami boksów i rozłożeniem ich polazłam znów do stajni i wzięłam słomę.
-Resztę też posprzątać? – spytał Goś
-Jak wy mi zrobicie porządek to już zupełnie nic nie znajdę – zaśmiałam się
I znów wspinaczka na halę. Rozłożyłam słomę, polazłam po siano i wiadra.. Odłożyłam taczkę i znów zaczęłam porządki. Ogłowia. Myjemy wędzidła, przecieramy szmatką, odkładamy na miejsce. Po jakiś 20 skończyło się. No to szczotki. Wydawało mi się, że porządki nigdy się nie kończą. Skompletowałam wszystkie szczotencje i odłożyłam na jedno miejsce. Ochraniacze do kubła, owijki do oddzielnego. Czapraki kładłam na jedno miejsce. Znalazłam stary nachrapnik, wyrzuciłam go. Baty do kubła. Hm, co tu jeszcze. A no, miotły i widły. Znalazłam jakieś żele, maści. Wszystko do apteczki. Dobrze, że jest pojemna. Kantary powiesiłam, uwiązy razem z nimi. Wszystkie zepsute części wyrzuciłam, a resztę gdzieś powkładałam. W paszarni zrobiłam jako taki porządek. Skropliłam korytarz i pozamiatałam.
-Siet, za piętnaście 13!
Poleciałam na górę. Poprosiłam Nirv i Arabikę o jako takie posprzątanie pokojów. Zauważyłam, że jest ich stanowczo za mało
-Trudno, będą spać na podłodze.. Posprzątałam w kuchni. W łazience sprzątała Goldi. Mój pokój i salon na szczęście były czyste. Gdy wybiła 13 dziewczyny jeszcze porządkowały, a ja poleciałam na dół. Wyczekiwałam pierwszych samochodów.
Dokładnie za 5 minut przyjechała Pisia. Podjechała, a ja otworzyłam przyczepę. Zobaczyłam zad Groszka. Gdy Pisia uporała się z małym poszliśmy do jego boksu, a ona zajęła się nim. Chwile potem była Karoola. Pomogłam jej z wyprowadzeniem Bataliona, a ona poszła go rozstępować. Później kolejno były Arrya, Metka i Karuchna (które przyjechały razem) i Kutasicek. Schinigami była zainteresowana tym dziwnym boksem, ale weszła bez oporu do namiotowego.
O 14 przyjechała Dozorca i Avocado oraz Malwa. Magnum chyba ucieszyła się z biegalni. 14.30 nikogo nie ma. 15 MissK z Flicką. Z każdym się witałam. Jeszcze tylko o 16 Cuxa i Wieś. Miranda przyjechała o 17. O 19 zapowiedziane było spotkanie na górze.
-Nie umiem dobrze mówić, więc może już zacznę. Rozumiem, że każdy koń jest u siebie, ma jedzenie, samochody są ustawione? – gdy zobaczyłam kiwanie głowami ciągnęłam dalej – możecie zanieść swój sprzęt do siodlarni, sądzę że lepiej będzie jak zrobicie to dziś. Zaraz każdy dostanie swój pokój, a przynajmniej miejsce do spania. Drogie panie, jest nas dużo i trzeba jakoś załatwić sprawę z łazienką co będzie trudne.. Umówmy się, że max pół godziny dla każdej z nas. Ok., koniec ględzenia, czas na rozstawienie w pokojach.
Zaczęłam uciążliwie myśleć (co jest dość trudne w moim przypadku) i wymyśliłam tak :
Mamy zajętych przez pensjonariuszki 11 pokoi. Tylko 3 będą na świętach, więc według moich obliczeń zwolni się 8 pokoi. Czyli mamy 12 + mój i salon (no dobra, jeszcze kuchnia i łazienka). Czyli 12 dziewczyn dostanie swój pokój. Zostaną dwie. Mecia i Karuchna będą razem oraz MissK i Flicka.
Zadowolona poszłam do dziewczyn i wszystko im wyjaśniłam. Były zadowolone. Poszły poukładać sprzęt i pobyć z końmi, a ja zadzwoniłam do cateringu. Stajenny poszedł nakarmić konie, a ja zrobiłam kolacje. Miałam niezłą armię do wykarmienia. Wieczorem opowiadałyśmy sobie dosłownie o wszystkim, od stajni zaczynając, po barszczu i chłopakach kończąc. Tak minęła nam spora część czasu i o 22 stwierdziłam, że przydałoby się umyć. No i mamy klops. 18 dziewcząt ma się umyć? Na szczęście część była tak wspaniałomyślna, że umyła się gdy reszta była u koni. Do 1 w nocy słyszałam jeszcze długie „szzzzz” dobiegające z łazienki. W końcu zasnęłam po chrapaniu co po niektórych. Jutro czeka nas wspaniały dzień..
24 grudnia

6.00. Wstałam, ubrałam się i na paluszkach wyszłam.
-Kiedy będziecie? Myślę, że 18 to będzie dobra godzina. Tak? Świetnie. Do widzenia.
W stajni było jak co dzień, sprzątanie w boksach, karmienie, ale ja czułam tę atmosferę. Poszłam na halę. Konie dobrze się czuły, zajmowały nawet nie połowę hali więc może uda się zrobić coś tutaj żeby dziołchy nie pozamarzały. Zamknęłam stajnię, polazłam na górę i zrobiłam śniadanie. Parę dziewczyn wstało
-3 talerze wystarczą? – spytałam
-No może.. – odpowiedziała mi nagle Arr
-Jeszcze herbata, kawa.. Rany, nigdy nie miałam tu tylu gości. Idź się szybko kąpać
-Nie mogę
-Czemu?
-Malwa już się kąpie, a w kolejce siedzą Karuchna i Metka, a kogoś słyszałam jak się budzi
-Matko.. – stwierdziłam jednym słowem
Po przygotowaniu 3 talerzy kanapek, po 3 dzbanków kawy i herbaty, litra mleka i 18 talerzyków padłam na kanapę.
-Ciężki dzień? – spytała Malw
-Jeszcze się pytasz? Spójrz na stół!
Gdy dziewuchy zebrały się w kupę, lub jak kto woli jedną całość oraz zasiadły do stołu, był taki harmider, że wzięłam kilka kanapek i zeszłam na dół. Po chwili wróciłam..
-O matkoboskaświętadżizasmarias, co to jest? – spytała Aryj
-To jest takie zielone drzewko – wyjaśniła Malwa
-No co ty nie powiesz..
-Pomyślałam, że miło będzie jak się czymś zajmiecie, ja bym to robiła całe wieki, a skoro już mam taka zgraję, to ją wykorzystuję
Gdy tylko położyłam i umocowałam na stojaku drzewko dziewczyny zaczęły je molestować. Bombki, lampki, łańcuchy, gwiazdy, dosłownie wszystko zaczęło latać po całym salonie. Dziewczyny wkręciły się w wir zabawy, ja zaś polazłam do stajni i przygotowałam halterki. Po 15 minutach wróciłam i wcale nie byłam zdziwiona, że choinka jest już gotowa
-Dziewuchy, koniec tego dobrego. Do stajni marsz!
-Tak jest! – i polazłyśmy jak zgraja bahorów
Ci, którzy nie mieli własnego sprzętu dostali ode mnie. Rysualki po krótkim instruktażu zaczęły pierwszą część friendly game, a ja na parkurze rozstawiłam najróżniejsze zabawki. Siatki, parasole, płaszcze, piłki, samochodziki, dosłownie wszystko.
-Ciekawe co tu robi moja komórka.. – zastanawiałam się
Po chwili przedszkole było już na miejscu, 17 ludziów i koni. Poszłam po Erlo i stanęłam na środku. A co!
-No to pierwsza część za nami. Większość z was wie, ale powiem że druga część służy do przyzwyczajenia konia do różnych dziwactw. Macie tu plac zabaw, później włączę również samochód i zobaczymy jak sobie radzicie. Na początek zobaczycie jak to wygląda
Wzięłam Erlo i polazłam do parasola. Pokazałam go ogierowi, dałam powąchać, ugryźć. Pogłaskałam, otworzyłam go. Mały się wystraszył, odłożyłam parasol, pogłaskałam młodego i podeszliśmy po parunastu sekundach do parasola znów. Srokacz bezproblemu stał obok niego, pozwolił żebym położyła to dziwactwo na jego grzbiecie
-No to zaczynajcie!
Sama również zaczęłam się bawić, nie mogę być gorsza. Polazłam do samochodu i go włączyłam. Parenaście koni się spłoszyło, parę wyrwało się właścicielom, a tylko z 2 stały spokojnie. Silnik był włączony, a konie kolejno podchodziły. Po jakiś 10-15 minutach było nieźle. Choć jeden koń pół godziny stał i za Chiny ludowe nie chciał podejść. Spojrzałam na zegarek.
-To już 13! Bawimy się trzy godziny.
Rysualki nawet tego nie zauważyły
-Idziemy do lasu – wydałam komendę
Po jakiejś półgodzinie wróciłyśmy do stajni, dziewczyny zajęły się końmi, a ja obiadem. Gosposie sobie znalazły.. O 14 obiad był prawie gotowy, ale głodne oczy usadowiły się na kanapie. Nie mogłam odejść od garów nawet na minutę. Po obiedzie (zajęło to godzinę, dziewczęta się rozgadały) przyszedł czas na mycie naczyń. Chwała na wysokości, że mam zmywarkę! Później połowa rysualek pojechała na zakupy, a połowa poszła do koni. Ja zajęłam się papierkami, ale gdy stwierdziłam że dziś wigilia polazłam do ogierów. O 17.30 wróciłam na górę, a potem znów zlazłam na dół.
-Catering – pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie
Dziewczyny bardzo nie chciały pokazać co kupiły, ciekawe.. przypomniałam sobie o pewnej sprawie i poleciałam do stajennego. Dziewczęta zdziwił fakt, że nie mogą wejść do stajni, ale broniłam jej jak lwica. Tylko Malwa z Cuxą zobaczyły coś przez okienko, ale gdy mnie zobaczyły uciekłySmile
Ding, dong. Wybiła 20. Upragniona godzina. Zmarzłam jak Cholipa. Z pomocą Karuchny zwołałam wszystkich. I nagle otwarcie drzwi do stajni i wielkie „Łaaaał”. Na środku stajni były ustawione 2 stoły przykryte obrusem. Na nich było pełno potraw, od barszczu i kapuście zaczynając, po makowcu i babce kończąc. Zasiadłyśmy w uroczystych strojach. Gdy znalazłyśmy swoje miejsce, powstałyśmy i każda z nas zabrała po opłatku. Zaczęły się życzenia. A ich nie było końca. Życzyłyśmy sobie dużo, szczęścia, zdrowia, pomyślności, dostatku, zdrowia dla koni, życzliwości.. A ja wszystkim pokazałam ogromną kartkę z życzeniami. Po wyściskaniu i wycałowaniu się, oraz podzieleniu się opłatkiem z czterokopytnymi zasiadłyśmy. Na moje „Jemy!” zaczęła się uczta. Zaczęłam od barszczu, później wzięłam kapustę, krokiety, buraczki.. Na koniec były ciasta. Czasem było słychac ogromne „mlask, mniach, mwach, mlaaaask”, ale nikt się tym nie przejmował.
-Ekhem, echem – nic – Ekchem! – znowu – EKHEEEEEM! – cisza jak w krematorium
-No tak.. – zrobiłam słodkie oczka – To może teraz czas na.. – ale nie zdążyłam, bo Av wykrzyknęła
-Prezeeeeentyy!
Metka tylko przewróciła oczami, ja rozłożyłam bezradnie ręce, a cała kompania polazła na górę rozlewając przy tym barszcz i grzybową.
Na górze pod choinką czekało multum prezentów, oczy MissK były wielkości pięciozłotówek, a Flicka zaczęła skakać w miejscu. Nagle ktoś wszedł
-Hoł, hoł, ekh, ekh – ktoś tu ma kaszel.. – hoł!
Malwa zgłupiała, a ja zrobiłam dziwną minę.
-Nie lubicie świętego Mikołaja? Dobra, przyjdę za rok.. – większej zachęty nie mogło być. Miss, Flicka i Kut rzuciły się na owego Mikołaja i zachęcały by usiadł na kanapie. Zaczęło się rozdawanie prezentów. Powiem tylko tyle, że wśród prezentów znalazło się dużo ostróg, skarpet, obrazków i tym podobnych rzeczy. Były też perfumy, a Malwa dostała ozdobny grzebień. Właściwie nie wiem jak to wszystko zmieściło się pod choinką, bo Mikołaj po półgodzinie był zmęczony jakby przebiegł maraton. Gdy się skończyło, Flicka popatrzyła na Miss, Miss na Flickę, a Kut się przyglądała. Słyszałam tylko „raz, dwa, TRZYYYY” i Mikołaj już nie był taki tajemniczy.
-Goś! Ominął cię barszcz!
-Goś, a zabić cię? – spytałam złośliwie
Za chwilę jednak zaczęłam oglądać moje piękne nowe oficerki i perfumy armaniego. Takie „rrr” Smile. Korzystając z chwili okazji zeszłam do stajni zgasić światła.
-Szlag! Kto do cholery nie zasunął krzesła?! – po czym zgasiłam światło i poszłam na górę
-Sszzz – prezenty były molestowane, co chwile słyszałam okrzyk radości.
-Kto tak zapakował ten prezent?! – wykrzyknęła Pisia, a ja spojrzałam w niebo. W każdym pudełku było mniejsze, aż Piś dojechał do brożki. Z koniem oczywiście. Gdy dziewczęta skończyły i radośnie tuptając zaniosły swoje prezenty do pokoi stwierdziłam, że już pora
-Idziemy SPAAĆ!
-NIEEEEE…….
-Opowiedzmy sobie straszne historie! – ktoś rzucił
-TAAAAAAAAK!! – tłum
-Niech Noj opowie! – rzucił Goś. Spojrzałam na nią złowrogo
-No dobra, dobra, ale cisza.. Zgasić światło, ale już! A gdzie są świeczki?
Ał, u, uaaa, ałłł
-Mam! – krzyknęła Miss tryumfalnie
Po zapaleniu świeczek usiadłam na kanapie i zaczęłam opowiadać.
Pewnego razu Sandra pojechała z rodzicami w góry. Jednego dnia została sama w hotelu, ponieważ bolała ją głowa. Pospała 4 godziny. Śniła mu się piękna łąka na której było pełno zwierząt... bawiły się z nią. Jednak nagle ze snu wyrwał ją okropny zapach. Coś strasznie śmierdziało jakąś padliną. Wyszła, by to sprawdzić. Zapach dobiegał z pokoju obok. Pomyślała, że może to lokator tamtego pokoju coś gotował na śniadanie i niedokładnie zmył naczynia... Zapukała raz. NIC. Zapukała drugi. NIC. Zapukała trzeci. NIC!!!. Chciała zapukać czwarty raz ale drzwi same się otworzyły, a w nich stał pół żywy mężczyzna z podrapaną twarzą. Sandra szybko wbiegła do jego pokoju żeby zadzwonić do rodziców. Podbiegła do telefonu, wykręcił numer ale nagle usłyszała jakieś piski z szafy. Bała się otworzyć, ale podeszła żeby rozpoznać po głosie zwierze, nagle drzwi same się trochę otworzyły. Sandra nie chciała wiedzieć co tam jest więc je zamknęła. Lecz znowu się otworzyły ale tym razem z trzaskiem że aż odskoczyła na bok. W szafie siedział mały, biały królik. Po chwili usłyszał jakieś ryknięcie a kiedy się odwróciła zauważyła tylko jakieś pazury i poczuł straszny ból w nodze okazało się że w ułamku sekundy już jej niemiała. Umarła. Rodzice Sandry od razu gdy usłyszeli dziwny ryk w słuchawce postanowili wrócić. Ale gdy jechali mieli wypadek. Umarli. Niektórzy przechodnie mówili że wpadli w poślizg. Lecz jedna staruszka ciągle się sprzeczała i mówiła że na drodze widziała białego królika...
Zapadła cisza.
-No to do łóżek!
-Ja się boje – stwierdziła Flicka
-Co za dzieci.. –skwitowała Mecia i wstała – Ale tam jest ciemno..
-Ok., ok., odprowadzę was. – i z każdym musiałam chodzić do jego pokoju, sama zaś szybko wskoczyłam do łóżka, przykryłam się kołdrą i zgasiłam świeczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> I Boks Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin